Byłam dziś na spotkaniu w sprawie szkoły. Zapisałam się do collegu, wyrobiłam I.D, wypełniłam parę dokumentów i testów. Na tą samą godzinę spotkanie miała Polka, z którą będę w jednej klasie. Nazywa się Monika i jest w moim wieku i mieszka tutaj już prawie trzy lata.
- Zadzwoń, lub napisz esa jak będziesz chciała się spotkać, pogadać albo iść na zakupy.- powiedziała Monika, podając mi skrawek kartki ze swoim numerem.
-No jasne- odpowiedziałam z uśmiechem. - Może pójdziemy teraz na jakąś kawę? -spytałam.
- Wiesz chciałabym bardzo, ale obiecałam bratu, że zajmę się jego dzieckiem. Dziś nie mogę ale jutro możemy się zgadać. -odpowiedziała Monika.
- No luuz ,rozumiem, mam twój numer to jak coś to jutro zadzwonię
- Dobra, ja muszę lecieć bo już ojciec na mnie czeka. Paa. -pożegnała się przytulając mnie.
Monika to wysoka brunetka, o zielonych oczach. Jest naprawdę bardzo ładna i dobrze dogaduje sie z ludźmi, a najbardziej z chłopakami.
Później jak wróciłam do domu, każdy się pytał jak poszło mi na tym spotkaniu. Każdemu z osobna musiałam odpowiadać że wszystko okej i szkołę zacznę 2.09. Dobrze, że zacznę tą szkołę. Wcześniej, jak tylko przyjechałam do chodziłam do collegu ale tylko przez dwa miesiące, z resztą często uciekałam z lekcji.
Ludzie w tam tej szkole byli bardzo nie mili, potrafili podejść do mnie i prosto w twarz mi powiedzieć " wypierdalaj do swojego kraju, to nie miejsce dla Ciebie". Moim zdaniem to było głupie, bo często takie zdanie słyszałam od chłopaków lub dziewczyn, którzy pochodzili z Indii, Pakistanu, Chin czy nawet Afryki. Sami się tutaj nie urodzili tylko wyemigrowali do obcego kraju z rodzinami. To było nie fair.
Pod wieczór przyszedł do mnie Marek, cieszył się, że w końcu zacznę normalną szkołę i że poznałam już jedną Polkę. Z tego co Marek mówił zna ją, bo chodziła z jego kumplem. Ponoć całkiem spoko jest, można się z nią pośmiać i pogadać. Ale przekonam się o tym niedługo, w końcu będę z nią w klasie.
Z Markiem poszliśmy na spacer do parku, ponieważ była ładna pogoda. Ok godziny 20.30 przyjechała mama Marka i musiał już jechać. Jego mama zawsze była trochę rygorystyczna, nie mógł u mnie długo zostawać. Nie wiem czemu ona taka była.
No a teraz siedzę na łózko z laptopem i pisze na gg z Monika. Eh nie mogę się doczekać, aż poznam w szkole jakiś nowych ludzi, bo u mnie na osiedlu to sami młodzi biegają co maja ok.10-13 lat.
A jak narazie to ja ide spac. Na jutro umówiłam się z Monika na wypad na miasto. Ciao.
wtorek, 15 marca 2011
poniedziałek, 14 marca 2011
20.08.2010
Tak na wstępie, chciałam napisać że wszystko co tu będzie zamieszczane jest moją wyobraźnią. nie ma to nic wspólnego z moim realnym życiem. a tego bloga będę prowadzić dla zabicia czasu.
A więc tak, znów powracam do pisania pamiętnika. Kiedyś pisałam już, leża dwa całe zapisane zeszyty na dnie szuflady. Teraz zaczynam od początku.
A więc właśnie mieliśmy granicę i jesteśmy już w Niemczech. Do celu pozostało jeszcze tylko 1354 km a wiem to dzięki nawigacji, której dźwięk mnie obudził. Na wyświetlaczu komórki widnieje godzina 10.28.
Jadę do domu, z rodzicami, bratem, ciocią, wujkiem i malutkim kuzynem, oczywiście na dwa samochody.
W Polsce nie mieszkam już od jakiś nie całych 8 miesięcy a teraz żyję w całkiem sporym mieście w środkowej Anglii. Ależ ta droga mi się dłuży,serio, dobrze, że mam swojego ipoda ze swoją ulubioną muzyką i połową baterii. Mam nadzieje, że wytrzyma ona do końca tej podróży bo inaczej zanudzę się na śmierć.
A więc tak, znów powracam do pisania pamiętnika. Kiedyś pisałam już, leża dwa całe zapisane zeszyty na dnie szuflady. Teraz zaczynam od początku.
A więc właśnie mieliśmy granicę i jesteśmy już w Niemczech. Do celu pozostało jeszcze tylko 1354 km a wiem to dzięki nawigacji, której dźwięk mnie obudził. Na wyświetlaczu komórki widnieje godzina 10.28.
Jadę do domu, z rodzicami, bratem, ciocią, wujkiem i malutkim kuzynem, oczywiście na dwa samochody.
W Polsce nie mieszkam już od jakiś nie całych 8 miesięcy a teraz żyję w całkiem sporym mieście w środkowej Anglii. Ależ ta droga mi się dłuży,serio, dobrze, że mam swojego ipoda ze swoją ulubioną muzyką i połową baterii. Mam nadzieje, że wytrzyma ona do końca tej podróży bo inaczej zanudzę się na śmierć.
20 godzin później
Oh yea. Jesteśmy już w domu. wszyscy wypakowali się i ogarnęli. Podróż dłużyła mi się nie miłosiernie. To była jakaś masakra, ostatni raz jechałam taki kawał drogi samochodem. Od razu po wejściu do domu, zaniosłam walizkę do swojego pokoju i pobiegłam pod prysznic.
-Magda! Obiad! - zawołała mama.
-Już, zaraz przyjdę. - odkrzyknęłam ze schodów.
Musiałam jeszcze przed tym się umalować i gdy to zrobiłam, byłam gotowa, żeby zejść na dół i zjeść. Gdy weszłam do jadalni przy stole siedział jeszcze tylko mój młodszy brat, który jako jedyny jeszcze jadł, a raczej udawał że je obiad.
Po obiedzie przyszedł do mnie Marek. Jesteśmy parą od czterech miesięcy. To trochę dziwne, ale dopiero w Anglii się poznaliśmy, chociaż w Polsce mieszkaliśmy w tym samym mieście i nawet osiedlu. A z tego co z czasem się dowiedziałam to chodziliśmy to jednej szkoły. W Polsce, pewnie bym go nie poznała, w sumie trochę się różnimy i w innych kręgach się obracaliśmy. Marek jest o rok młodszy, chociaż nie odczuwam tej róznicy i nie przeszkadza mi ona. Po tym jak przyszedł on do mnie, wręczył mi bukiet czerwonych róż na powitanie, bo jednak jakby nie było nie widzieliśmy się prawie miesiąc, bo ja byłam na wakacjach w Polsce a on został w Anglii. Później poszliśmy do mnie do pokoju, położyliśmy się wygodnie na łóżku i włączyliśmy sobie filmy.
Po 3 filmie odpadłam i zasnęłam. A gdy się obudziłam ok. 7.40 Marka nie było a obok mnie leżała karteczka z napisem "Tak słodko spałaś że nie chciałem cię budzić, wiesz że nie mógł bym na noc zostać. kocham cie"
Subskrybuj:
Posty (Atom)