Pierwszy dzień szkoły minął. No i oczywiście było spóźnienie na pierwszą lekcję. Nie, nie zaspałam, tylko musiałam jeszcze zapalić z Moniką przed angielskim. Weszłyśmy do sali i każdy na nas się patrzył. zakłopotałam się trochę i nie wiedziałam przy którym stoliku mam usiąść.
- Sorry sir. - powiedziała Monika.
- It's ok, Take a seat here. - odpowiedział nauczyciel i wskazał stolik na samym przodzie, przy którym siedzieli sami chłopacy pochodzenia Hinduskiego.
Zaczęłam się rozglądać po całej klasie i ogarniać jakie osoby tutaj są. O dziwo trafił się jeden plastik, dobrze że tylko jeden.Na pewno będą jakieś jazdy z nią, widać jak spojrzała na mnie i Monikę gdy weszłyśmy do sali spóźnione. Ale to nie ważne, nie mam zamiaru wchodzić jej w drogę, ani się do niej odzywać, lecz jeśli zacznie się pruć to pożałuje tego.
Kolega obok, który nazywał się Zahid, zaczął wypytywać mnie o wszystko. To było trochę irytujące bo chciał wiedzieć wszystko.
- Shut the fuck up man. - powiedziałam do niego już trochę wkurzona tymi pytaniami. Oczywiście zrobił oczy jak kot ze Shreka i jedyne co zdołał z siebie wydusić to "I'm sorry".
Nauczyciel dawał ciągle nam jakieś kartki z zadaniami do wypełniania. Teraz duży stos mam kartek a to dopiero była pierwsza lekcja z nim, masakra. lekcja trwała ok. 90 minut, a ja myślałam że jak w Polsce godzina lekcyjna trwa 45 minut to jest to wieczność. Na przerwie, razem z Moniką poznałyśmy resztę ludzi. Okazało się, że w naszej klasie są jeszcze dwaj Polacy, jedna Słowaczka i Czech. Także powoli integrujemy się i na prawdę spoko ludzie to są.
Po Monikę przyjechał tata po szkole więc musiałam iść do miasta na busa razem z Mateuszem - Polakiem z klasy.
- Więc jak długo tutaj mieszkasz? - zaczęłam.
- 1,5 roku, zaczynam się powili przyzwyczajać do tego kraju. Poczekaj chwilkę wstąpię tylko do sklepu. - powiedział i zniknął za drzwiami.
Poczekałam przed wejściem na niego, a przez szybę widziałam go przy kasie jak płacił. Wyszedł ze sklepu trzymając w dłoni butelkę Jack'a Daniells'a. Otworzyłam szeroko swoje niebieskie oczy ze zdziwienia, a on się uśmiechnął do mnie tylko.
- Chodź, idziemy do parku, blisko jest taki duży ładny park ze stawem, hehe a raczej małym jeziorkiem. - powiedział z uśmiechem. Jego uśmiech był śliczny.
- Ale czekaj, jak ci sprzedali? Przecież w każdym sklepie pytają się o dowód. - spytałam z ciekawością w głosie i zdziwieniem w oczach.
- Haha! Jestem pełnoletni mała. Aż tak młodo wyglądam? - spytał z aroganckim uśmiechem.
- No wiesz, ja Ci dawała gdzieś około 14 lat, dzieciaczku. - zażartowałam.
- Ależ Ty miła jesteś naprawdę, człowiek chce się tutaj lepiej poznać a ty mi tutaj z dzieciaczkiem wyjeżdżasz. Sama jesteś dzieciak, bo Tobie nie sprzedali by Jack'a. - powiedział machając mi butelką przed nosem.
W końcu doszliśmy do parku, Mateusz okłamał mnie, nie był on duży tylko ogromny, po środku jednego boiska stała drewniana
altanka więc poszliśmy do niej usiąść.
- Przepraszam, że tak nie kulturalnie dzieciaczku, ale ten sklep w którym byliśmy cierpi na brak plastikowych kubków. - powiedział otwierając butelkę.
- Spoko, nic nie szkodzi, tak też jest dobrze. - odpowiedziałam i wzięłam duży łyk alkoholu i podałam butelkę Mateuszowi, patrząc mu przy tym w oczy.
- No tak, a ty ile tutaj mieszkasz, bo nie pytałem chyba o to.
- Około 8 miesięcy, ale jakoś nie przepadam z tym krajem.
- Kobieto, można się przyzwyczaić jak do wszystkiego. Będzie dobrze, ja to wiem, miałem podobnie gdy tutaj przyjechałem. Kłóciłem się z mamą, że chcę wracać do Polski, ale to nic nie dało. Na szmaty, plotkary i frajerów najlepiej mieć wyjebane. - powiedział biorą przy tym kolejny łyk whiskey.
- Dobrze gadasz, może teraz się zmieni wraz z rozpoczęciem tej szkoły.
- Na pewno dzieciaczku. - odpowiedział z uśmiechem.
- Uśmiech nie z chodzi Ci z twarzy, jak Ty to robisz, że cały czas jesteś szczęśliwy?
- Haha. -zaśmiał się.- Jestem szczęśliwy, bo żyję, bo nie mam powodu do zamartwiania się, bo niczego mi teraz nie brakuje. Siedzę sobie w parku z piękną dziewczyną i pijemy Jack'a. - powiedział puszczając mi oczko.
- Taa ciekawa teoria, co do tej pięknej dziewczyny, gdzie ona jest. o jakoś nie widać jej. Chciałabym mieć takie podejście do życia jak Ty.
- Nie widzisz jej, bo Ty nią jesteś i nie możesz dostrzec swojej ślicznej twarzy.
- Jasne, jasne. Ile lasek wyrwałeś już na ten tekst? - spytałam biorą łyk whisky.
- No wiesz, mam sporo tekstów, na które laski lecą, ale ten na Tobie pierwszej wypróbowałem. - powiedział pokazując język.
- Debil! Ja muszę spadać już na chatę, bo mamuśka będzie się pytać gdzie byłam. - powiedziałam spoglądając na ekran komórki.- Odprowadzisz mnie na przystanek?
- Jasne nie ma problemu młoda. - powiedział obejmując mnie.
- Stary, ja mam chłopaka i mu mogło by się to nie spodobać, że obejmujesz mnie.
- Ojojoj, to lepiej chyba z nim nie zadzierać, bo mnie jeszcze pobiję. Szczęściarz z niego.- dodał.
- Noo i to jaki szczęściarz, taka dziewczyna jak ja to skarb. -zaśmiałam się.
- Masz racje.
Rozmawialiśmy później o różnych głupotach, jakieś chore rozkminy leciał, ale to chyba przez te procenty w żyłach. Mateusz odprowadził mnie na przystanek i poczekał aż przyjedzie mój bus. Długo nie czekaliśmy bo po jakiś 10 minutach przyjechał. Przytuliłam Go na pożegnanie a On dał mi wielkiego buziaka w policzek.
Gdy wróciłam do domu, mama pytała się gdzie byłam, tyle czasu, bo mówiłam że wrócę od razu po szkole. Powiedziałam, jej pół prawdy, że byłam z kolegą w parku. Nie wspominałam nic o whisky bo byłaby zła, chociaż pewnie musiało czuć ode mnie alkohol. Mamuśka podsumowała mnie tylko jednym zdaniem "No to nowy romans się zanosi", kocham Jej teksty.
coś w formie pamiętnika
czysta wyobraźnia.
wtorek, 15 marca 2016
wtorek, 15 marca 2011
25.08.2010
Byłam dziś na spotkaniu w sprawie szkoły. Zapisałam się do collegu, wyrobiłam I.D, wypełniłam parę dokumentów i testów. Na tą samą godzinę spotkanie miała Polka, z którą będę w jednej klasie. Nazywa się Monika i jest w moim wieku i mieszka tutaj już prawie trzy lata.
- Zadzwoń, lub napisz esa jak będziesz chciała się spotkać, pogadać albo iść na zakupy.- powiedziała Monika, podając mi skrawek kartki ze swoim numerem.
-No jasne- odpowiedziałam z uśmiechem. - Może pójdziemy teraz na jakąś kawę? -spytałam.
- Wiesz chciałabym bardzo, ale obiecałam bratu, że zajmę się jego dzieckiem. Dziś nie mogę ale jutro możemy się zgadać. -odpowiedziała Monika.
- No luuz ,rozumiem, mam twój numer to jak coś to jutro zadzwonię
- Dobra, ja muszę lecieć bo już ojciec na mnie czeka. Paa. -pożegnała się przytulając mnie.
Monika to wysoka brunetka, o zielonych oczach. Jest naprawdę bardzo ładna i dobrze dogaduje sie z ludźmi, a najbardziej z chłopakami.
Później jak wróciłam do domu, każdy się pytał jak poszło mi na tym spotkaniu. Każdemu z osobna musiałam odpowiadać że wszystko okej i szkołę zacznę 2.09. Dobrze, że zacznę tą szkołę. Wcześniej, jak tylko przyjechałam do chodziłam do collegu ale tylko przez dwa miesiące, z resztą często uciekałam z lekcji.
Ludzie w tam tej szkole byli bardzo nie mili, potrafili podejść do mnie i prosto w twarz mi powiedzieć " wypierdalaj do swojego kraju, to nie miejsce dla Ciebie". Moim zdaniem to było głupie, bo często takie zdanie słyszałam od chłopaków lub dziewczyn, którzy pochodzili z Indii, Pakistanu, Chin czy nawet Afryki. Sami się tutaj nie urodzili tylko wyemigrowali do obcego kraju z rodzinami. To było nie fair.
Pod wieczór przyszedł do mnie Marek, cieszył się, że w końcu zacznę normalną szkołę i że poznałam już jedną Polkę. Z tego co Marek mówił zna ją, bo chodziła z jego kumplem. Ponoć całkiem spoko jest, można się z nią pośmiać i pogadać. Ale przekonam się o tym niedługo, w końcu będę z nią w klasie.
Z Markiem poszliśmy na spacer do parku, ponieważ była ładna pogoda. Ok godziny 20.30 przyjechała mama Marka i musiał już jechać. Jego mama zawsze była trochę rygorystyczna, nie mógł u mnie długo zostawać. Nie wiem czemu ona taka była.
No a teraz siedzę na łózko z laptopem i pisze na gg z Monika. Eh nie mogę się doczekać, aż poznam w szkole jakiś nowych ludzi, bo u mnie na osiedlu to sami młodzi biegają co maja ok.10-13 lat.
A jak narazie to ja ide spac. Na jutro umówiłam się z Monika na wypad na miasto. Ciao.
- Zadzwoń, lub napisz esa jak będziesz chciała się spotkać, pogadać albo iść na zakupy.- powiedziała Monika, podając mi skrawek kartki ze swoim numerem.
-No jasne- odpowiedziałam z uśmiechem. - Może pójdziemy teraz na jakąś kawę? -spytałam.
- Wiesz chciałabym bardzo, ale obiecałam bratu, że zajmę się jego dzieckiem. Dziś nie mogę ale jutro możemy się zgadać. -odpowiedziała Monika.
- No luuz ,rozumiem, mam twój numer to jak coś to jutro zadzwonię
- Dobra, ja muszę lecieć bo już ojciec na mnie czeka. Paa. -pożegnała się przytulając mnie.
Monika to wysoka brunetka, o zielonych oczach. Jest naprawdę bardzo ładna i dobrze dogaduje sie z ludźmi, a najbardziej z chłopakami.
Później jak wróciłam do domu, każdy się pytał jak poszło mi na tym spotkaniu. Każdemu z osobna musiałam odpowiadać że wszystko okej i szkołę zacznę 2.09. Dobrze, że zacznę tą szkołę. Wcześniej, jak tylko przyjechałam do chodziłam do collegu ale tylko przez dwa miesiące, z resztą często uciekałam z lekcji.
Ludzie w tam tej szkole byli bardzo nie mili, potrafili podejść do mnie i prosto w twarz mi powiedzieć " wypierdalaj do swojego kraju, to nie miejsce dla Ciebie". Moim zdaniem to było głupie, bo często takie zdanie słyszałam od chłopaków lub dziewczyn, którzy pochodzili z Indii, Pakistanu, Chin czy nawet Afryki. Sami się tutaj nie urodzili tylko wyemigrowali do obcego kraju z rodzinami. To było nie fair.
Pod wieczór przyszedł do mnie Marek, cieszył się, że w końcu zacznę normalną szkołę i że poznałam już jedną Polkę. Z tego co Marek mówił zna ją, bo chodziła z jego kumplem. Ponoć całkiem spoko jest, można się z nią pośmiać i pogadać. Ale przekonam się o tym niedługo, w końcu będę z nią w klasie.
Z Markiem poszliśmy na spacer do parku, ponieważ była ładna pogoda. Ok godziny 20.30 przyjechała mama Marka i musiał już jechać. Jego mama zawsze była trochę rygorystyczna, nie mógł u mnie długo zostawać. Nie wiem czemu ona taka była.
No a teraz siedzę na łózko z laptopem i pisze na gg z Monika. Eh nie mogę się doczekać, aż poznam w szkole jakiś nowych ludzi, bo u mnie na osiedlu to sami młodzi biegają co maja ok.10-13 lat.
A jak narazie to ja ide spac. Na jutro umówiłam się z Monika na wypad na miasto. Ciao.
poniedziałek, 14 marca 2011
20.08.2010
Tak na wstępie, chciałam napisać że wszystko co tu będzie zamieszczane jest moją wyobraźnią. nie ma to nic wspólnego z moim realnym życiem. a tego bloga będę prowadzić dla zabicia czasu.
A więc tak, znów powracam do pisania pamiętnika. Kiedyś pisałam już, leża dwa całe zapisane zeszyty na dnie szuflady. Teraz zaczynam od początku.
A więc właśnie mieliśmy granicę i jesteśmy już w Niemczech. Do celu pozostało jeszcze tylko 1354 km a wiem to dzięki nawigacji, której dźwięk mnie obudził. Na wyświetlaczu komórki widnieje godzina 10.28.
Jadę do domu, z rodzicami, bratem, ciocią, wujkiem i malutkim kuzynem, oczywiście na dwa samochody.
W Polsce nie mieszkam już od jakiś nie całych 8 miesięcy a teraz żyję w całkiem sporym mieście w środkowej Anglii. Ależ ta droga mi się dłuży,serio, dobrze, że mam swojego ipoda ze swoją ulubioną muzyką i połową baterii. Mam nadzieje, że wytrzyma ona do końca tej podróży bo inaczej zanudzę się na śmierć.
A więc tak, znów powracam do pisania pamiętnika. Kiedyś pisałam już, leża dwa całe zapisane zeszyty na dnie szuflady. Teraz zaczynam od początku.
A więc właśnie mieliśmy granicę i jesteśmy już w Niemczech. Do celu pozostało jeszcze tylko 1354 km a wiem to dzięki nawigacji, której dźwięk mnie obudził. Na wyświetlaczu komórki widnieje godzina 10.28.
Jadę do domu, z rodzicami, bratem, ciocią, wujkiem i malutkim kuzynem, oczywiście na dwa samochody.
W Polsce nie mieszkam już od jakiś nie całych 8 miesięcy a teraz żyję w całkiem sporym mieście w środkowej Anglii. Ależ ta droga mi się dłuży,serio, dobrze, że mam swojego ipoda ze swoją ulubioną muzyką i połową baterii. Mam nadzieje, że wytrzyma ona do końca tej podróży bo inaczej zanudzę się na śmierć.
20 godzin później
Oh yea. Jesteśmy już w domu. wszyscy wypakowali się i ogarnęli. Podróż dłużyła mi się nie miłosiernie. To była jakaś masakra, ostatni raz jechałam taki kawał drogi samochodem. Od razu po wejściu do domu, zaniosłam walizkę do swojego pokoju i pobiegłam pod prysznic.
-Magda! Obiad! - zawołała mama.
-Już, zaraz przyjdę. - odkrzyknęłam ze schodów.
Musiałam jeszcze przed tym się umalować i gdy to zrobiłam, byłam gotowa, żeby zejść na dół i zjeść. Gdy weszłam do jadalni przy stole siedział jeszcze tylko mój młodszy brat, który jako jedyny jeszcze jadł, a raczej udawał że je obiad.
Po obiedzie przyszedł do mnie Marek. Jesteśmy parą od czterech miesięcy. To trochę dziwne, ale dopiero w Anglii się poznaliśmy, chociaż w Polsce mieszkaliśmy w tym samym mieście i nawet osiedlu. A z tego co z czasem się dowiedziałam to chodziliśmy to jednej szkoły. W Polsce, pewnie bym go nie poznała, w sumie trochę się różnimy i w innych kręgach się obracaliśmy. Marek jest o rok młodszy, chociaż nie odczuwam tej róznicy i nie przeszkadza mi ona. Po tym jak przyszedł on do mnie, wręczył mi bukiet czerwonych róż na powitanie, bo jednak jakby nie było nie widzieliśmy się prawie miesiąc, bo ja byłam na wakacjach w Polsce a on został w Anglii. Później poszliśmy do mnie do pokoju, położyliśmy się wygodnie na łóżku i włączyliśmy sobie filmy.
Po 3 filmie odpadłam i zasnęłam. A gdy się obudziłam ok. 7.40 Marka nie było a obok mnie leżała karteczka z napisem "Tak słodko spałaś że nie chciałem cię budzić, wiesz że nie mógł bym na noc zostać. kocham cie"
Subskrybuj:
Posty (Atom)